Cześć Kochani!

Właśnie wróciłam z dwudniowego festiwalu azjatyckiego, który odbył się w naszym kochanym Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. I muszę Wam powiedzieć – to była prawdziwa uczta dla zmysłów!

Już od wejścia czuło się niesamowitą atmosferę. W powietrzu unosiły się zapachy przypraw, świeżych ziół i potraw z różnych zakątków Azji. Stoiska były udekorowane tradycyjnymi tkaninami, a sprzedawcy w tradycyjnych strojach prezentowali swoje kulinarnie arcydzieła.

Pierwszego dnia skupiłam się głównie na warsztatach kulinarnych. Miałam okazję nauczyć się robienia autentycznego japońskiego sushi od mistrza z Tokio oraz spróbować swoich sił w przygotowywaniu tajskiego curry pod okiem prawdziwej Tajki. To niesamowite uczucie, kiedy możesz czerpać wiedzę bezpośrednio od osób, które kuchnię azjatycką mają we krwi.

Drugiego dnia postanowiłam zanurzyć się w kulturze. Obejrzałam tradycyjne tańce z Indonezji, posłuchałam muzyki z Mongolii i uczestniczyłam w ceremonii parzenia chińskiej herbaty. Każde z tych doświadczeń było jak mała podróż do innego kraju.

Ale co by to był za festiwal bez jedzenia? Próbowałam potraw, których nazw nawet nie potrafię wymówić, ale które smakowały jak niebo w gębie. Moje ulubione? Delikatne dim sumy z Kantonu, pikantne koreańskie kimchi i słodkie indyjskie gulab jamun.

Jeśli nie mieliście okazji być na tym festiwalu, koniecznie zaznaczcie sobie w kalendarzu datę na przyszły rok. To wydarzenie, którego nie można przegapić!

Dziękuję organizatorom za stworzenie tak wspaniałego miejsca spotkań dla miłośników kuchni azjatyckiej. Już nie mogę się doczekać kolejnej edycji!